Kultura masowa kontra kultura wysoka
Badacze zajmujący się kulturą, antropolodzy, kulturoznawcy i socjologowie poświęcają sporo miejsca na krytykę kultury masowej. Jest ona atakowana zarówno z pozycji konserwatywnych jak i lewicowych, co jest dość znamienne. Jednym z kluczowych zarzutów wobec niej jest spłycanie przekazu i schlebianie niskim instynktom, które nie mają wiele wspólnego z ambitną treścią. Jako opozycję wobec kultury masowej stawia się tę wysoką, a więc dzieła ambitniejsze, za którymi stoją zaangażowani twórcy znajdujący się poza głównym obiegiem medialnym.
Mają oni niewielkie szanse na przebicie, gdyż ich wytwory są zazwyczaj zbyt skomplikowane, by spodobać się szerokiemu gronu widzów bądź słuchaczy. Tym samym nie są oni atrakcyjni dla mediów, które mają zupełnie inne priorytety. Jeśli na jakiejś treści kulturalnej nie da się zarobić, to nie ma ona racji bytu. Można szukać jej w zupełnie innych miejscach – w niewielkich kinach studyjnych, niszowych czasopismach czy kameralnych teatrach.
I nie ma się oszukiwać – kultura wysoka nie pokona tej o masowym charakterze.